środa, 21 września 2016

Moje Karkonsze...

Karpacz...

Znowu chcę tam być... Nie mogę zapomnieć, nie chcę, tęsknię, śnię po nocach i nie śpię - będę już tam wracać, zawsze...


Marzyłam o wyjeździe w góry od dawna...
W końcu podczas urlopu wygospodarowaliśmy kilka dni i ruszyliśmy...
Już po drodze robiłam zdjęcia z samochodu, (a to krowy na łące, całe brązowe, stary most, snopki siana, o dziwo prostokątne, bo w Wielkopolsce są owalne), ale teraz chciałabym pokazać Wam Karpacz moimi oczami, osoby totalnie zakochanej w górach.
Zawsze wiedziałam, że natura to moja druga natura :) ale po tym pobycie w górach przepadłam...
To było takie totalne zespolenie z naturą...

Jak ja tego potrzebowałam!!! Pracuję w handlu, często po 12h, ciągle wśród ludzi, gwaru, szybkie tempo pracy, ważne tylko wskaźniki sprzedaży...
A w górach cisza, spokój, cały dzień kontakt z przyrodą...

Zatem zaczynam moją podróż, razem z Wami przeżyję to jeszcze raz...
Na Śnieżkę wyruszyliśmy spod Świątyni Wang


Śnieżka była jakby na wyciągnięcie ręki.


Weszliśmy na drogę letnią prowadzącą do Samotni.


Chmury gęstniały, zaczęło mżyć...


Jeszcze parę kroków i jest długo wyczekiwana SAMOTNIA.

  

Herbata z cytryną jeszcze nigdy mi tak nie smakowała.


Przejaśniło się, ruszamy dalej, na Śnieżkę.


Ostatnie spojrzenie na Samotnię, idziemy w górę.


Po drodze odwiedziliśmy Schronisko Strzecha Akademicka. Byłam już w Karpaczu jako nastolatka (miałam jakieś 12-13 lat) na wycieczce szkolnej z kółkiem geograficznym. Z Panem Robertem, najlepszym nauczycielem od geografii! Spaliśmy właśnie w Akademickiej. Na colę w szklanej butelce schodziliśmy do Samotni.



Pamiętam wszystko dokładnie...


I tak podłoga...


Dla takich widoków mogłabym przenieść się w góry i tu zamieszkać.


  Wrzosowiska tuż przed podejściem na Śnieżkę.


Niestety Śnieżkę zdobywaliśmy całą w chmurach. Widoczność była kiepska, ale nic straconego, przecież jeszcze tam wrócę.


Za to w drodze na Słonecznik dopisywało nam słońce.


A tu jeden z Pielgrzymów.


I Słonecznik 1423m n.p.m.



Będę do tych chwil wracać często, mam pełno zdjęć.



Do miłego, M.


niedziela, 27 września 2015

Jesień, ach to ty!

Energia mnie rozpierała od samego rana i kiedy mąż wrócił z wędkowania, spakowałam torbę, aparat i w drogę! I tak jak zobaczyłam tą łąkę prawie wyskoczyłam z samochodu ;)



Narwałam trochę tych żółtych traw (nie wiem jak to się nazywa)  i ruszyliśmy dalej, nad moje jezioro.



Kiedy dotarliśmy, słońce jeszcze pięknie świeciło. Na wzgórzu mam swoją ławkę i widok na całe jezioro.
 

Uwielbiam to miejsce, zapach sosen unosił się w całym lesie.



 Kolory jesieni...



Mąż pierwszy spostrzegł wiewiórkę na sośnie, ja łapałam  ostrość w aparacie.


Potem jeszcze siedzieliśmy na schodach skąpani w słońcu...


Do miłego!
M.

niedziela, 30 sierpnia 2015

Moje wiejskie wakacje

Sierpień był dla mnie łaskawy, ciepły, czasem wręcz upalny, obfitował w burze, po których ponownie pojawiało się słońce.

Słoneczniki są dla mnie kwintesencją lata... 




 a malwy powrotem do dzieciństwa.


W wolnej chwili brałam aparat i ruszałam przed siebie...




Po pieszych wędrówkach dobrze odpocząć w cieniu pod gruszą...


lub na łące, pięknej i pachnącej, najlepiej z książką...


Owoce są zawsze pod ręką, nic tylko rwać, prosto z krzaka!




Zachowam w pamięci te wakacje na długo!

 
Do miłego!
M.

niedziela, 26 lipca 2015

Moje miejsce na ziemi

Od zawsze wakacje kojarzą mi się z wsią, spokojną i malowniczą, gdzie czas płynie powoli.

Pełną tajemniczych zakątków...


zapomnianych przedmiotów...


starych drewnianych, płotów...



i rabat pełnych kwiatów...


 Taka jest moja wieś, w której mieszkam od ponad siedmiu lat, a ciągle odkrywam jej nowe oblicza.

Do miłego!
M.